OD AUTORKI: Akcja dzieje się w
jakimś stanie w Ameryce. Wiem, że takie realia mogą normalnie nie istnieć, ale
potrzebuję tego do opowiadania. Nie ogarniam dni, lat w PJ więc od razu
przepraszam, jeżeli wystąpiłyby jakieś nieścisłości. Resztę dopowiem później.
1
dzień
Dostałam zeszyt. I długopis. Mam do tego
stały dostęp. Jedyne co mi pozostało. Mimo dysleksji staram się pisać. Nawet
wychodzi. Dysleksja to moja druga wada. Pierwsza to ADHD. Przez które zrobiłam
coś okropnego. Przez które teraz jestem tutaj.
4
dzień
Nie mogę wymazać tego z pamięci.
Zamknięte myśli wracają do mnie w snach. Straszą. Nie chcę zamykać oczu. Nie
potrafię. Chcę to miejsce opuścić. Choćby na moment. Bo i tak muszę tutaj
wrócić. To jest mój dom. W którym płaczę. Codziennie.
9
dzień
Dzisiaj poznałam innych
„współlokatorów”. Mieliśmy wspólny obiad. Gapili się na mnie jak na intruza. A
ja patrzyłam w talerz. Sami chłopacy. Trzymali się w jednej grupie. Obok stołów
jest coś w stylu siłowni. Wiem, że oni tam ćwiczą. Boję się ich.
19
dzień
Mam przez jednego podbite oko. Bo nie
chciałam mu podać jedzenia. Nie odzywam się do nikogo. Nie wiem który dzisiaj.
Jedyne co wiem, to to, że mam dwanaście lat. Uwięziona tu na zawsze...
31
dzień
Codziennie jest tak bardzo monotonnie.
Jem. Piję. Śpię. Piszę. Używam toalety. Płaczę. Nie chcę jeść. Nie chcę pić.
Nie chcę spać. Jedzenie przypomina... picie przypomina... spanie nie daje
zapomnieć. Przez wspomnienia płaczę. Nie umiem usunąć ich z mojej pamięci.
43
dzień
Przysłali do mnie psychologa. Powiedział,
że będziemy się widywać co tydzień. Nie odpowiadałam. Nie mówiłam nic przez
całą wizytę. Miałam ochotę go wyrzucić. Mówił, że potrzebuję terapii. Że wtedy
będę normalna. Zapomniał o jednym. Tutaj nikt nie jest normalny.
50
dzień
Nie jem nic od trzech dni. Psycholog
powiedział, że muszę jeść. Inaczej trzeba będzie mnie podłączyć do kroplówki.
Zakryłam się wtedy kocem i zatkałam uszy. Cały czas miałam przy sobie zeszyt.
Stał się moim życiem.
64
dzień
Cały czas zmusza mnie do jedzenia. Co
tydzień robi mi tyrady, których staram się nie słuchać. Kiedy powiedział „twoja
mama na pewno nie chciałaby...” moja nadpobudliwość obudziła się i uderzyłam go
mocno w twarz. Nie chciałam. Potem wróciłam do mojego kąta i skulona zasnęłam.
82
dzień
Przysłali mi kogoś innego. On już nie
chce tu przychodzić. Teraz wizyty odbywają się wraz z jedną dodatkową osobą.
Która mnie pilnuje. Bardzo skutecznie. Nie chcę jej tu. Niech wyjdzie.
114
dzień
Nie wiem co mam robić. Bezczynność mnie
dobija. Nikt mnie nie chce. Trzeci z kolei psycholog zrezygnował z pracy ze
mną. Co jest ze mną nie tak?
121
dzień
Pobili mnie. Wszystko mnie boli. Zrobili
to dla czystej przyjemności. Wyzywali mnie wtedy i się śmiali. Boję się ich
znowu. Bardzo się boję. Ale nie przyjdą tutaj… prawda?
162
dzień
Dzisiaj mamy nowego „współlokatora”. Od
razu zaprzyjaźnił się z przywódcą tamtej bandy. Ale ja go znałam. Kiedy jeszcze
chodziłam do szkoły był moim przyjacielem. Nie poznał mnie.
193
dzień
Wciąż mnie nie poznaje. Nie łudzę się,
że w końcu mnie zauważy. Natomiast zaczęła go łączyć z przywódcą jakaś inna
relacja. Widziałam jak się całowali. Dla tamtych raczej nie było to dziwne.
223
dzień
Przywódcę zgwałcili. Wszyscy po kolei.
Słyszałam jego jęki, krzyki, zeszłam tam i to widziałam. Widziałam jak płakał.
Widziałam jak „opiekunowie” go zabierali. Przechodzili obok mnie. A on, ze
łzami w oczach powiedział mi „przepraszam za wszystko”. Wiem, że już nie wróci.
Przegapiłam jedyną szansę by mu cokolwiek powiedzieć. Ale od 223 dni nic nie
mówiłam. Jedyne dźwięki, które wydawałam to krzyki i szloch. Muszę się nauczyć
mówić na nowo.
226
dzień
Nowym przywódcą został on. Ten, którego
znałam. Zapowiedział nowy porządek. Każdego będzie kontrolował. W tym mnie.
Kazał wszystkim zwracać się do niego „Panie”. Ciekawe, czy skończy jak
poprzedni?
284
dzień
Kazał mi oddać długopis na 390 dni. Nie
wiem jak wytrzymam. Ale kara za nie słuchanie się „Pana” była o wiele gorsza.
Wolę się słuchać. Żegnaj zeszycie. Żegnaj długopisie. Niedługo wrócę.
674
dzień
Odzyskałam to. Wreszcie. Tamte dni
minęły dla mnie okropnie. Rutyna rutyna rutyna. Żyję normalnie. Oddycham
normalnie. Nic mi nie zrobili. Ale „Pan” znalazł gdzieś szkło. Ostre szkło.
Mamy przerąbane. A ja jestem rok starsza. Mam około trzynastu lat.
679
dzień
Dzisiaj przysłali nam nową
„współlokatorkę”. „Pan” od razu pokazał jej kto tu rządzi kopniakiem w brzuch.
A ona uparła się, bym ją polubiła. Głupia. To niemożliwe.
710
dzień
Rozmawiam z nią używając kartek.
Poprosiłam „opiekunów” o drugi zeszyt. Piszę do niej, ona mi odpowiada słownie.
Siedzimy pod moim „pokojem”. Jest... śliczna.
740
dzień
Mam teraz około czternastu lat.
Świętowała ze mną moje „urodziny”. Powiedziała, że ma na imię Merin. Śliczne
imię. Ostatnio się do niej uśmiechnęłam. Objęła mnie wtedy mocno i powiedziała,
że pięknie się uśmiecham.
761
dzień
„Panu” się nie spodobało, że mam
przyjaciółkę. Długo zastanawiał się nad karą. Aż postanowił pozbyć się mojego
jednego oka. Boli. Mam ranę, z której leje się cały czas krew. Jest zabrudzona.
„Opiekunowie” tego nie widzą. Nie chcą mieć do czynienia z psychicznymi
dziećmi. Nie pomogą nam. Płaczę z bólu. Krzyczę. A Merin przytula mnie mocno
szepcząc do ucha, że będzie dobrze. Zasypiam w jej ramionach.
768
dzień
Rana boli coraz mniej. Nikt mi jej nie
opatrzył. Przykrywam ją swoimi włosami. Całe dnie spędzam z Merin. Z Merin. W
której się zakochałam. Nie powiem jej tego. Jeszcze przestanie mnie lubić. Co
bym wtedy zrobiła?
800
dzień
Merin wyznała mi dzisiaj, że mnie kocha.
Zatkało mnie. Patrzyła mi wtedy w oczy. Powoli otworzyłam wtedy usta. Z trudem
wydobyłam z nich dźwięk. Próbowałam powiedzieć „ja ciebie też”. Wiedziałam, że
zrozumiała. Widziałam jej uśmiech. Potem objęła mnie mocno i pocałowała mówiąc
„muszę nauczyć cię mówić”.
803
dzień
Nauka idzie nawet dobrze. Dali nam na
razie spokój. A Merin przeczytała moje zeszyty. Gdy ja spałam. Próbuje ze mnie
wymusić informację dlaczego tu jestem. Nie mówię jej tego. Milczę. Nie chcę, by
wiedziała.
812
dzień
Tego dnia moje szczęście się skończyło.
Znowu płaczę. „Pan” znowu kazał oddać długopis. Nie chciałam. Merin stanęła w
mojej obronie. Krzyknęła, że to moja własność i powinni mi dać spokój. To był
jej błąd. Gdybym... gdybym tylko mogła. Gdybym mogła oddać na czas. Nie
doszłoby do tego... zaczęli ją kopać, bić, kaszlała krwią, krzyczała. Ja też
krzyczałam. Ze strachu. Nie zrobiłam zupełnie nic by jej pomóc. Kaszlnęła
ostatni raz. Powiedziała „kocham cię... żegnaj” i jej ducha już nie było. Nie
chcę tak. Nie chcę. Płaczę. Cały czas. Boję się zasnąć.
861
dzień
Jem jak najmniej. Piję jak najmniej.
Śpię jak najmniej. Ruszam się z miejsca jak najmniej. Nienawidzę siebie za to,
że nic wtedy nie zrobiłam. Nienawidzę. Nienawidzę. Nienawiść do mnie samej
pozostała. Stała się sensem mojego życia. Jedynym. „Pan” na razie dał mi
spokój. Chyba chce, bym zaczęła kontaktować ze światem zanim znowu zacznie mnie
dręczyć.
891
dzień
Od tygodnia rozumiem co do mnie mówią.
Nie odpowiadam. Od tygodnia mamy nowego „współlokatora”. Chodzi o kulach. Nie
wiem co zrobił, że tu jest. Wiem tylko, że bardzo, ale to bardzo chce się ze
mną dogadać. Ale ja nie chcę. Wiem, że będzie próbował. Czuję to.
1014
dzień
Ostatnio zabrali mi długopis. Ten
chłopak, nowy, cały czas próbuje ze mną rozmawiać. Powiedział, że ma na imię
Grover. Nie odzywałam się do niego, ale on się nie poddawał. Gadał o różnych
rzeczach, a jego śmiech przypominał mi „meczenie”. Napisałam mu dzisiaj na
kartce by dał mi spokój. Ale nie zrobił tak. Wciąż ględzi.
1030
dzień
Udało mu się nawiązać ze mną więź.
Rozmawiam z nim jak z Merin. Wspomnienie o niej boli. Ale już coraz mniej. Śni
mi się co prawda, ale nie scena jej śmierci. Śni mi się wesoła. Szczęśliwa. I
uspokaja mnie. Mówi, że wszystko z nią dobrze. To sprawia, że mi lepiej.
1106
dni
Mam już około piętnastu lat. I
dowiedziałam się dużo o Groverze... i o mnie. Jestem półbogiem. Herosem. Nie
wiem co o tym myśleć. Podobno przyciągam potwory, ale tutaj nie miały jak mnie
znaleźć. Uciekłam z nim dzisiaj. Użył czegoś, co nazwał „Mgłą”. Nikt mnie nie
pamięta. Zabrałam swoje zeszyty. Ale nie chcę ich używać. Muszę zacząć nowe
życie. Może będzie mieć ono sens...
OD
AUTORKI: Oto opowiadanie na podstawie PJ. Mam niezłego stresa. Ręce mi się ze strachu trzęsą bo to pierwsze gówno z PJ które napisałam i spierdzieliłam
~Judith-sama
Fak, PJ kojarzy mi się tylko z Percy'im. I ADHD, dysleksja, długopis... Ale opowiadanie wciągające. Czekam na notkę ;>
OdpowiedzUsuńZacznę od "od autorki"... Teraz wiesz jak ja miałam kiedy pisałam Eruri T.T Tylko ja jeszcze potrzebowałam pomocy od Ciebie i to takiej porządnej... No i pierdolisz, że spierdzieliłaś! Uwielbiam to *-* Tylko albo mam sklerozę albo nie padło nigdzie imię głównej bohaterki.Ale... Jejejeje, Jud pisze o PJ, będą seksy! Ja wiem, że będą mwahahahahahahahaha! *-* Z Leo? Z Nico? Nico z Percym? Nico z Jasonem? Jason z Nico i Percym? *-* Proooooooooooooooooszę *-* Ale... Chwila, ona woli dziewczyny? Annabeth! Tag! Annabeth pójdzie do niej, a Percy do Nico! *-* Co ja pierdolę? *facepalm*
OdpowiedzUsuńTeraz chcę wiedzieć co się stało i gdzie ta dziewczyna była? No... Wgl taki wielki nieogar co to tam się działo. To znaczy ogarniałam akcję, ale jednak tyle pytań... Kurde, pisz więcej! Ja chcę już wiedzieć co dalej. Tak... Hehehehe... Zamęczę cię :3
Still waiting... nie umiem dalej xD
Zajebiste, zacne, genialne... :3
Bogowie... Wciąż rozmazuję pod oczami łzy... To takie smutne... Ale cudowne <3
OdpowiedzUsuń