Oto
ja. I ona. My...
Praca prywatnego detektywa zawsze niosła
za sobą jakieś konsekwencje. Widok zapłakanych twarz, słuchanie zwierzeń ludzi
wpływało na psychikę. Ale było to o wiele lepsze niż praca w policji, mimo że i
tak narażało się swoje życie. Zmieniłam pracę dla niej, starałam się nie brać
na siebie poważniejszych zleceń, ale ona i tak się o mnie bała. Nie wiem
dlaczego, przecież nic mi nie groziło, chociaż ona uważała, że przez to ile
ludzi wsadziłam do więzienia w przeszłości, mogę mieć jakieś problemy.
Jak każdego dnia wróciłam do domu około
godziny dwudziestej pierwszej. Władowałam się do mieszkania starając się robić
to jak najciszej by jej nie obudzić. To był pierwszy mój cel. Drugim było
znalezienie najkrótszej drogi do lodówki. Jak się pięć godzin pracowało w
terenie, to nie miałam ani jednej okazji by cokolwiek zjeść. Gdy dotarłam do
mojego ukochanego białego urządzenia otworzyłam je. Zawartość była powalająca.
Dwie puszki coli i jedna zupa na szybko. No oczywiście musiałam zapomnieć zrobić
dzisiaj zakupy na przerwie w pracy. Oczywiście musiałam. Czy ja na prawdę
jestem takim ułomem?
Z westchnieniem zrobiłam sobie chemiczny
rosół. Ostatnio te zupki mi się przejadły. Nie potrafiłam jeść tego dzień w
dzień a na to byłam skazana. Codziennie w pracy kolega dawał nam to w ramach
„obiadu”. Chyba że mieliśmy pracę w
terenie. To było co innego.
Gdy skończyłam nie chciało mi się ruszać
do łóżka. Niedawno podobno zasnęłam przy stole. Nieźle się ze mnie śmiała, a ja
zakłopotana starałam się skupić na papierach. Nie chciałam znowu takiej
sytuacji więc przeniosłam się na kanapę która stała w małym salonie. Zwykle
tutaj sypiałam jeżeli wracałam o późnej porze, budzenie innych nigidy nie
należało do moich ulubionych czynności.
Położyłam się i zasnęłam.
***
Otworzyłam oczy z przeświadczeniem, że
ktoś na mnie patrzy. Zobaczyłam jej piękną twarz centralnie nad moją.
- I znowu spałaś na kanapie – westchnęła
podnosząc się do siadu.
- Dzień dobry, Alisho – uśmiechnęłam się
do niej.
Pochodziła z Indii, do Japonii
przyjechała kilka lat temu. Była hakerem, ale rzuciła to obiecując, że nie
będzie robić czegoś niezgodnego z prawem. Miała charakterystyczną dla jej
pochodzenia karnację, brązowe włosy i oczy, śniada skóra. Nosiła okulary do
patrzenia w dal, wszystko przez długie patrzenie w ekrany komputerów. Nie miała
narazie pracy, wciąż szukała.
Aktualnie siedziała mi na brzuchu i
patrzyła na mnie uważnie.
- Ame. Ile razy mam ci powtarzać, byś
nie przejmowała się mną i nie spała na tej niewygodnej kanapie? – nachyliła się
nade mną i pocałowała delikatnie w usta. – Następnym razem tak nie rób.
Mówisz mi to codziennie, a i tak nic
sobie z tego nie robię.
KRÓTKIE W CHUJ. :<
OdpowiedzUsuńAle wybaczam, bo .... YURI JE. <33
Jud-chan, kocham Cię, zjebie mały mój. ;* Wiesz jak trafić w me gusta. :3
Detektywi, Yuri oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooch! <33
Ale Ame to głupia pinda. :c Zamiast do swej ukochanej, do łoża miłości, to ta idzie do starej kanapy dla tych forever alone.
Ma się zmienić!
Był kiiiiiiiiiiiiiiisssssssssssss! Co tego, że krótki, ale był całus! To już coś. xD
Ja chcę więcej! <3